Afera FOZZ, czyli gigantyczna kradzież miliardów dolarów.

Afera FOZZ to gigantyczna kradzież miliardów dolarów z budżetu państwa. FOZZ Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego – powinien zajmować się spłacaniem zagranicznego długu Polski, który wynosił 46 miliardów dolarów w 1991 roku.

W rzeczywistości miliardy dolarów publicznych pieniędzy przeznaczone na obsługę długu były transferowane na prywatne konta. FOZZ nigdy nie był instytucją do cichego wykupu polskiego długu zagranicznego, lecz tylko przykrywką i zasłoną dymną służącą wyprowadzaniu miliardów dolarów z Polski.

Michał Falzmann, pracownik Najwyższej Izby Kontroli, już jesienią 1989 roku, odkrył nielegalne machinacje finansowe FOZZ. Wiedział, że jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale drążył dalej temat. Zmarł nagle w 1991 roku. Komunistyczna „gangsterska pajęczyna” z PZPR, odpowiedzialna za ten finansowy przekręt stulecia, do dzisiaj jest bezkarna.

Michał Falzmann – samotny bohater.

Michał Falzmann – główny specjalista w Zespole Analiz Systemowych Najwyższej Izby Kontroli wykrył model rabowania Polski, czyli Aferę FOZZ. Pracował nad tym w latach 1989-1991, czyli aż do nagłej śmierci. Przeżył zaledwie 38 lat. Uczciwy Polak, mąż i ojciec pięciorga dzieci, bez politycznego zaplecza, z góry skazany na porażkę.

Miał przeciwko sobie komunistyczną złodziejską elitę z czasów PRL oraz polskie i sowieckie służby specjalne zamieszane w tą gigantyczną kradzież. Wiedział, że długo nie będzie żył. Zapisał to w swoim osobistym kalendarzu.

Michał Falzmann – specjalista z NIK. Odkrył gigantyczną aferę FOZZ. Zmarł w tajemniczych okolicznościach w 1991 roku.

Kalendarz Falzmanna.

Oto zapisy z jego osobistego kalendarza w 1991 roku : „FOZZ przekazywał na prywatne konta dolary Central Handlu Zagranicznego pod płaszczykiem skupu długu”, „Nie istnieje statystyka i księgowość polskich długów. Odpowiedzialni są ludzie z NBP, Ministerstwa Finansów i Banku Handlowego”, „Władza jest nadal w rękach KGB w Polsce, dalsza praca w NIK to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo”, „U premiera Bieleckiego Balcerowicz odmawia udzielenia odpowiedzi na pytania”, „FOZZ to rosyjskie KGB/GRU„.

Nagła śmierć Michała Falzmanna.

W czerwcu i lipcu 1991 roku nasiliły się działania zastraszające „nieznanych sprawców” wobec Falzmanna i NIK. Anonimy, pogróżki telefoniczne, włamania do mieszkania Falzmannów. Tragedia wisiała w powietrzu. Nie narzekający dotąd na zdrowie Michał Falzmann ma rozległy zawał. Umiera 18 lipca 1991 roku. Lekarze odmówili przeprowadzenia sekcji.

Pańko jest następny. Dziwna śmierć prezesa NIK.

Trzy miesiące póżniej, 6 pażdziernika 1991 roku, w wypadku samochodowym zginął prezes NIK Walerian Pańko, który też za dużo wiedział o aferze FOZZ. Tuż po wypadku prowadzący lancię funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu zeznał, że podczas manewru wyprzedzania ciężarówki, kierowane przez niego auto zostało celowo potrącone przez inny pojazd, powodując przemieszczenie samochodu rządowego. Niedługo póżniej także on umiera w tajemniczych okolicznościach.

Dwaj policjanci, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce wypadku kilka tygodni póżniej utonęli podczas wędkowania. Okoliczności śmierci Waleriana Pańki i dalsze wydarzenia budzą duże wątpliwości. Walerian Pańko poniósł śmierć na cztery dni przed planowanym przedstawieniem Sejmowi RP wyników kontroli związanej z aferą FOZZ.

Śmierć Anatola Lawiny.

W 2006 roku na skutek ciężkiego pobicia przez nieznanych sprawców umarł Anatol Lawina, bezpośredni przełożony Michała Falzmanna. Po nagłej śmierci Falzmanna i Waleriana Pańko, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Lawina był jednym z głównych świadków podczas procesu FOZZ. Otrzymywał z tego powodu wiele pogróżek. Przyczyny jego śmierci nie zostały do końca wyjaśnione, bo nie znaleziono sprawców tego morderstwa, czyli zrobili to zawodowcy, którzy dobrze zatarli ślady.

Kradzież bez winnych.

Falzmann wiedział bardzo dużo o rabunku finansów Polski, dlatego zginął jako pierwszy. Wiedzę tą mieli też prezes NIK Walerian Pańko i dyrektor Zespołu Analiz Systemowych Anatol Lawina. Oni byli następni. Wszyscy zginęli w tajemniczych okolicznościach. NIK sformułował aż 17. zarzutów pod adresem ministra finansów Balcerowicza. Po śmierci Falzmanna, Anatol Lawina napisał, że: „prokuratura wraz z Ministerstwem Finansów współdziałała w zatuszowaniu afery związanej z FOZZ”.

Komunistyczne służby wojskowe.

Przewodniczącym Rady Nadzorczej FOZZ był wiceminister finansów Janusz Sawicki. To on odpowiadał za „lewe” transfery pieniędzy. Jego szefem był wtedy Leszek Balcerowicz. Sawickiego zaciekle bronili premier Bielecki, minister finansów Leszek Balcerowicz i Bronisław Geremek. Dwaj ostatni wcześniej należeli do PZPR.

Zdaniem wielu informatorów, za całą sprawą stali ludzie komunistycznych służb wojskowych. Afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) jest największą aferą III RP.
W aferze FOZZ nic nie było przypadkowe: na czele Funduszu stanął człowiek komunistycznego wywiadu wojskowego, a w jego władzach byli komunistyczni politycy z PZPR, którzy przez całe lata odgrywali istotną rolę w życiu publicznym.

Śledztwo powierzono zaufanemu prokuratorowi i przez lata robiono wszystko, aby winni gigantycznej defraudacji nigdy nie ponieśli zasłużonej kary. Prokuratura nie znalazła podstaw do stawiania zarzutów ministrom finansów, a za czasów FOZZ byli nimi Andrzej Wróblewski i Leszek Balcerowicz.

Bezkarni komunistyczni złodzieje.

Niepełne dane, którymi dzisiaj dysponujemy, mówią o 1,7 miliarda dolarów, jakie otrzymał FOZZ. Na wykup długów Polski wydano zaledwie 69 mln dolarów. Z całej kwoty zniknęło grubo ponad 1 miliard 600 milionów dolarów należących do nas wszystkich.

Póżniej FOZZ dostał kolejny miliard dolarów. Znowu został rozkradziony przez komunistów. Nie bez przyczyny w Radzie Nadzorczej FOZZ zasiadali w komplecie funkcjonariusze i tajni współpracownicy komunistycznej bezpieki pracującej na rzecz Sowietów.

Michał Falzmann ocenił, że największą kasę ukradli wysocy urzędnicy Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Handlu Zagranicznego, Narodowego Banku Polskiego oraz oficerowie komunistycznych służb specjalnych. Oni wszyscy należeli do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Czerwone legitymacje to ich znak rozpoznawczy.

W latach 90 przejmowali banki, duże firmy państwowe, tworzyli stacje telewizyjne i radiowe itd. Mogli wszystko. Mieli miliardy dolarów i osłonę medialną. O uczciwych ludziach, którzy ciężko pracowali i dorabiali się od zera mówili lekceważąco, że: „to nieudacznicy, którzy nie radzą sobie w nowej rzeczywistości”. Dzisiaj oni i ich rodziny pławią się w luksusach i śmieją na głos.

© (MJ)