Zdrada porucznika „Lasso” , czyli problemy warszawskiego Kedywu.

Porucznik Jerzy Tabęcki ps.„Lasso” był oficerem d/s likwidacji agentów Gestapo i Abwehry w Kedywie Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Dysponował w Warszawie około dwudziestoosobową własną grupą wykonawczą. Nie zlikwidował ani jednego funkcjonariusza niemieckiego aparatu policyjnego i wywiadu wojskowego. „Lasso” przeszedł na służbę hitlerowców. Okazał się zdrajcą, złodziejem i bandytą.

Armia Krajowa zlikwidowała Tabęckiego 15 kwietnia 1944 roku za współpracę z Gestapo (miał pozwolenie na broń i wolny wstęp do gmachu Gestapo w al. Szucha), przywłaszczenie 100 tys. złotych przeznaczonych na wykupienie aresztowanego dowódcę Kedywu Okręgu Warszawskiego mjr. Lewińskiego ps.”Chuchro”, nie wykonywanie rozkazów przełożonych, uchylanie się od wykonywania wyroków śmierci Wojskowego Sądu Specjalnego na funkcjonariuszach i agentach Gestapo oraz utrzymywanie z nimi podejrzanych kontaktów.

Porucznik Jerzy Tabęcki ps.”Lasso”.

Porucznik marynarki Jerzy Tabęcki ps. „Lasso” (rocznik 1916) był synem zawodowego oficera oraz Niemki, która nauczyła go języka niemieckiego. Służył w Marynarce Wojennej, jednak jego wrześniowy 1939 szlak bojowy nie ma nic wspólnego z morzem. Nie wiadomo co robił przez pierwsze dwa lata wojny.

Od 1942 roku dowodził w Warszawie oddziałem ds. likwidacji agentów Gestapo i Abwehry. Podlegał bezpośrednio pułkownikowi Antoniemu Chruścielowi ps.„Monter”, komendantowi Okręgu Warszawskiego AK, który był przyjacielem jego ojca.

Wraz z utworzeniem Kedywu (Kierownictwo Dywersji) płk. Chruściel przekazał jego oddział pod rozkazy szefa warszawskiego Kedywu mjr. Jerzego Lewińskiego ps.„Chuchro”. Porucznik „Lasso” dysponował wtedy około dwudziestoosobową grupą wykonawczą, którą dowodził pchor. Jan Potulicki ps.”Rafał”. Brali udział w zaledwie kilku akcjach.

Ppłk/gen. Antoni Chruściel ps.„Monter”, szef Okręgu Warszawskiego AK oraz dowódca Powstania Warszawskiego. Podlegał mu Kedyw Okręgu Warszawskiego AK. Wydał wyrok śmierci na por. Jerzego Tabęckiego ps.„Lasso”, który był synem jego przyjaciela. (Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)

Porucznik „Lasso” – zamożny konspirator.

Porucznik Jerzy Tabęcki ps.„Lasso” był opisywany przez kolegów z konspiracji jako przystojny blondyn, odważny, pewny siebie, beztroski, mało opowiadający o sobie, otoczony pięknymi kobietami, ze świetną znajomością języka niemieckiego. A przy tym bardzo bogaty…

„Lasso” miał zamożną rodzinę, ale sam też podczas wojny dobrze zarabiał. W Kedywie z racji swego stanowiska oraz zakresu obowiązków miał 1700 zł pensji, plus 600 zł dodatku rodzinnego.
W sumie otrzymywał około 2300 zł plus dodatki węglowe w zimie. Przy ówczesnych zarobkach w Warszawie była to ogromna kwota. Dla przykładu urzędnik zarabiał około 700 złotych.

Dla porównania, por. Józef Garliński ps.”Long”, który kierował Wywiadem Więziennym i Wydziałem Bezpieczeństwa Komendy Głównej Armii Krajowej zarabiał miesięczne 1275 złotych, czyli dwa razy mniej od por.”Lasso”. Dla zorientowania się w sile nabywczej tego uposażenia trzeba dodać, że kilo słoniny kosztowało 400 złotych. (Józef Garliński-„Niezapomniane lata”, Odnowa, Londyn,1987).


AK płaciła pensje tylko tym swoim żołnierzom, którzy z racji zaangażowania w pracę konspiracyjną nie mogli pracować zawodowo. Tym dziwniejsza jest sytuacja z por.”Lasso”, który pracował w niemieckiej administracji, gdzie zarabiał 700 zł, co potwierdza posiadanie przez niego papierów reichsdeutscha. (reichsdeutsch-obywatel polski, który przyjął obywatelstwo III Rzeszy z tytułu pochodzenia lub zasług w służbie Niemiec).

Dzięki tej pracy dysponował też przepustką umożliwiającą mu poruszanie się po ulicach miasta nocą, a także korzystanie z lokali „Nur für Deutsche”, czym lubił się chwalić. Pamiętajmy, że jego matka była Niemką.

W tym samym czasie dowódca Kedywu Okręgu Warszawskiego, kpt. Józef Rybicki ps.”Andrzej”, pisał w półrocznym sprawozdaniu za okres 1 września 1943-1 marca 1944 roku: „zaopatrzenie ludzi na ogół niedostateczne, brak ubrań, ciepłej bielizny, a zwłaszcza dobrych butów. Oddziały biorące w akcjach pociągowych(grudzień) przedstawiały rozpaczliwy widok. Ponad połowa ludzi nie miała ciepłych płaszczy oraz zniszczone, podarte i rozpadające letnie buty”

Skromna działalność grupy „Lasso”.

Grupa wykonawcza por. „Lasso” do spraw likwidacji agentów Gestapo i Abwehry nie była używana zgodnie ze swym przeznaczeniem. W sprawozdaniu Kedywu za pierwsze półrocze 1943 roku nie ma ani jednej informacji o grupie por. „Lasso” ani o wykonaniu przez nich jakiegokolwiek wyroku śmierci na agencie Gestapo.

W zestawieniu akcji Kedywu Okręgu Warszawskiego sporządzoną przez Henryka Witkowskiego ps.”Boruta” – jednego z najbardziej brawurowych żołnierzy Kedywu (Henryk Witkowski – „Kedyw Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w latach 1943-1944”, Warszawa 1984) działalność grupy „Lasso” wygląda bardzo skromnie.

„Lasso” ostentacyjnie unikał wykonywania wyroków śmierci na funkcjonariuszach Gestapo. Na początku 1944 roku „poszedł na całość”, bo po otrzymaniu rozkazu zlikwidowania wyjątkowo niebezpiecznego agenta Gestapo, plutonowego policji Mariana Szweda, przekazał dowódcy Kedywu list, w którym starał się go przekonać o bezzasadności wydanego wyroku. To już była wyjątkowa bezczelność, bo oficjalnie zakwestionował wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego AK.

Dowództwo warszawskiego Kedywu.

Kierownictwo Dywersji, noszące wewnątrz organizacji nazwę Kedyw, Okręgu Warszawskiego AK istniało od listopada 1942 roku do 31 lipca 1944 roku. Podlegało komendantowi Okręgu Warszawskiego AK płk Antoniemu Chruścielowi ps. „Monter”.

Pierwszym dowódcą był mjr. Jerzy Lewiński ps.”Chuchro”, pełniący jednocześnie funkcję dowódcy saperów Okręgu. Jego zastępcą był mjr. inż. Zbigniew Lewandowski ps.”Szyna”, który był także kierownikiem Biura Badań Technicznych. Jednym z jego pomysłów było konstruowanie bomb w formie pudełek do cygar i wysyłanie do urzędów niemieckich. Zginęło tak co najmniej kilkunastu Niemców.

Kedyw Okręgu Warszawskiego AK miał następujące kryptonimy: „Kedyw-Przystań”, „Kedyw-Kolegium”, „Kedyw-Cenzura” i „U”.

Akcja „Wieniec”.

Największym sukcesem Kedywu (Związku Odwetu) Okręgu Warszawskiego AK w zakresie dywersji kolejowej była akcja „Wieniec”. Przerwano linie kolejowe wokół Warszawy i wykolejono kilka pociągów. Została ona przygotowana przez mjr. inż. Zbigniewa Lewandowskiego ps.”Szyna” i przeprowadzona pod jego dowództwem w nocy z 7 na 8 pażdziernika 1942 roku przez siedem patroli minerskich. Zablokowanie warszawskiego węzła kolejowego trwało kilkadziesiąt godzin.

W akcji „Wieniec” uczestniczyło ponad 40 żołnierzy AK. Za pomocą ładunków trotylu zerwano najważniejsze tory wokół Warszawy, wysadzono 5 pociągów. Było to potężne uderzenie w niemiecki transport.

Badacz polskiego podziemia niepodległościowego Leszek Żebrowski pisze w tygodniku „Do Rzeczy” o najnowszej propagandowej książce Kanadyjki Judy Batalion –„The Light of Days”(„Światło Dni”).The Untold Story of Women Resistance Fighters in Hitler’s Ghettos”(New York ,2021), która przypisuje jednej Żydówce – Rywie Tajtelbaum – brawurowe akcje przeciw Niemcom w Warszawie.

Ta komunistka należąca do Gwardii Ludowej, w pażdzierniku 1942 roku, rzekomo samodzielnie wysadziła „kilka linii kolejowych”, a przecież tu chodzi o wzorową akcję oddziałów saperskich Armii Krajowej o kryptonimie „Wieniec”. Ale dzisiaj potężne medialne lobby żydowskie informuje cały świat, że dokonała tego jedna Żydówka. Tak się manipuluje historią.

Przestępcza działalność oddziału por. „Ryżego”.

Por.„Ryży” (Hamura ?) był dowódcą oddziału dywersyjno-bojowego(DB-3) Kedywu w śródmieściu Warszawy. Jego podkomendnym był Cezary Szemley-Ketling ps.”Arpad”, „Janusz”. Por. „Ryży” dopominał się o pieniądze u komendanta Obwodu I AK Śródmieście. Ponieważ tych nie było razem z „Arpadem” postanowili wykorzystać możliwości, jakie dawał im ich oddział uzbrojonych ludzi. Zaczęli bandycką działalność.

Od połowy kwietnia 1943 roku rozpoczęli serię napadów rabunkowych w Warszawie, przeprowadzanych na rozkaz por.”Ryżego” (7 razy) lub samowolnie przez „Janusza” (4 razy), w których wykonawcami byli ich zaufani ludzie. W kilku przypadkach rabunki pieniędzy połączone one były z zastrzeleniem napadniętych. Poza tym ludzie por.”Ryżego” i „Janusza” wykonali na ich rozkaz pięć wyroków śmierci, które nie były uzgodnione ani z komendantem obwodu, ani z dowódcą Kedywu Okręgu Warszawskiego.

Konieczność wykonania tych wyroków , „Ryży” i „Janusz”, uzasadniali szkodliwą działalnością zastrzelonych. Za każdym razem uczestniczyli w nich ich podwładni-żołnierze AK, przekonani o tym, że wykonują wyroki sądów AK. O samowolnej i przestępczej działalności por.”Ryżego” komendant Obwodu Śródmieście dowiedział się dopiero 22 lipca 1943 roku. Poinformował komendanta Okręgu Warszawskiego AK.

Finałem był wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego skazujący por.”Ryżego” i „Janusza” na karę śmierci. Przewód sądowy wykazał, że także por.”Lasso” miał pewien udział w ich przestępczej działalności. Porucznik Jerzy Tabęcki ps.„Lasso” ostrzegł por.”Ryżego” i „Arpada” o wydanych na nich wyrokach śmierci przez Wojskowy Sąd Specjalny. Zaczęli się ukrywać.

Nieudana akcja przy ul. Czackiego 14.

W dniu 26 sierpnia 1943 roku Kedyw próbował przeprowadzić akcję, której celem było zniszczenie wtórników kart rozpoznawczych, przechowywanych dla celów policyjnych w niemieckim urzędzie Arbeitsamt przy ul. Czackiego 14. Ich istnienie sprawiało, że każdy posiadacz fałszywej arbeitskarty mógł łatwo zostać zdemaskowany. A ponieważ w podziemiu często korzystano z fałszywek, kopie oryginałów stwarzały zagrożenie dla całej organizacji.

Jednak akcja zakończyła się całkowitą katastrofą, bo Gestapo czekało już na miejscu.
Do dowódcy grupy ubezpieczającej kpt.„Onufrego” i kierowcy strz.„Romana” podjechał samochód z gestapowcami, z którego momentalnie otworzono ogień. Obaj padli martwi.

Niemcy zaczęli strzelać w kierunku kolejki, która stała przed wejściem do gmachu urzędu miejskiego. Poszczególni żołnierze rozpoczęli odwrót. Wtedy pojawił się por.„Lasso” z samochodem. Jednak zamiast osłaniać ucieczkę kolegów wysiadł z pojazdu i razem ze swoim człowiekiem zwyczajnie zbiegł.

Kedyw stracił dwóch ludzi, samochód z 90 kg szedytu, ładunki wybuchowe. Zadania nie udało się wykonać. Przebieg wydarzeń, a szczególnie bezbłędne działanie Gestapo, zsynchronizowane z minutowym planem akcji Kedywu nasuwały podejrzenie, graniczące z pewnością, że akcja została zdradzona. Plan napadu znało zaledwie kilka osób.

„Lasso” udaje rannego.

Przebieg akcji na ul. Czackiego wzbudził pierwsze podejrzenia w dowództwie Kedywu co do dwuznacznej roli „Lasso”, pogłębione póżniej przywłaszczeniem przez niego 100 tysięcy złotych, przeznaczonych na wykupienie aresztowanego dowódcę Kedywu mjr.”Chuchro”.

„Lasso” został niby ranny, zgubił pistolet, ale udało mu się uciec. Lekarz stwierdził, że strzał został wykonany z odległości zaledwie kilku centymetrów i było to raczej niezbyt grożne samopostrzelenie.

Aresztowanie i śmierć dowódcy warszawskiego Kedywu.

Mjr. Jerzy Lewiński ps.”Chuchro” został przypadkowo aresztowany w połowie listopada 1943 roku, gdy wchodził do obstawionego przez policję niemiecką domu przy ul. Polnej 50, gdzie mieszkała jego narzeczona. Wywołało to wstrząs w szeregach Kedywu – zrozumiały ze względu na jego autorytet i popularność.

Gdy tylko wiadomość o aresztowaniu dowódcy Kedywu dotarła do płk.„Montera”, zaczęto szukać możliwości ratunku. Porucznik Jerzy Tabęcki ps.„Lasso” zaoferował dowództwu AK pośrednictwo w wykupieniu aresztowanego dowódcy Kedywu, bo Niemcy nie wiedzieli kim jest Lewiński. Zapewniał, że ma dojścia do odpowiednich ludzi.

Dostał na ten cel 100 tysięcy złotych. Przywłaszczył sobie te pieniądze, kłamiąc, że mjr.”Chuchro” został wywieziony na roboty w okolicę Puław, choć w rzeczywistości został dziwnie szybko rozstrzelany.

Major Jerzy Lewiński ps.”Chuchro”dowódca warszawskiego Kedywu do listopada 1943 roku. Aresztowany przez Niemców i rozstrzelany w ulicznej egzekucji.

Mjr. „Chuchro” trafił na Szucha, potem do więzienia na Pawiaku, a już 24 listopada 1943 roku został rozstrzelany w ulicznej egzekucji pod przybranym nazwiskiem Jerzy Reda. Odszedł dowódca cieszący się u podwładnych bardzo dużym autorytetem i zaufaniem. Przygotowywano akcję odbicia aresztowanego mjr.”Chuchro”, ale było za mało czasu.

Nowy dowódca Kedywu.

Nowym dowódcą Kedywu Okręgu Warszawskiego mianowany został kpt. Józef Rybicki ps.”Andrzej”, dotychczasowy zastępca mjr.”Chuchro”. Był z wykształcenia doktorem filozofii, a z zawodu pedagogiem. Nie miał wyszkolenia wojskowego, natomiast miał specjalistyczne wyszkolenie w zakresie sabotażu i dywersji oraz stopień oficera czasu wojny, otrzymany w Tajnej Organizacji Bojowej.

Po objęciu dowództwa Kedywu został awansowany do stopnia kapitana czasu wojny. Pozostał szefem warszawskiego Kedywu do wybuchu Powstania Warszawskiego.

Kpt. Józef Rybicki ps.”Andrzej”, dowódca Kedywu Okręgu Warszawskiego od listopada 1943 roku do wybuchu Powstania Warszawskiego. (Fot. T. Strzembosz, Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1978.)

Zastępcą kpt. Rybickiego został por. Ludwik Witkowski ps.”Kosa”, cichociemny, zrzucony ze spadochronem do Polski 21 lutego 1943 roku. Był on jednocześnie dowódcą samodzielnego oddziału alarmowego, przewidzianego do natychmiastowego użycia.

„Aresztowanie” por. „Lasso”.

Pod koniec marca 1944 roku por.”Lasso” został rzekomo aresztowany przez Niemców. Dowódca Kedywu Okręgu Warszawskiego Józef Rybicki ps.”Andrzej” po latach zanotował: „Dowiadujemy się via wywiad »Montera«, że rzeczywiście »Lasso« aresztowany wraz z bronią. Cały mój stosunek do niego ulega jakby jakiemuś wahaniu”.

Czyli w tym momencie „Andrzej” miał wątpliwości, że może niesłusznie go podejrzewał o współpracę z Niemcami. W czasie tego rzekomego aresztowania Kedyw przeprowadził rewizję w jego mieszkaniu, znajdując pistolet i fotografię w otoczeniu Niemców z ich dedykacją.

Od tego momentu historia nabrała szalonego tempa. Najpierw por.„Ryży” i M.Szwed spotkali się kpt. Rybickim ps.”Andrzej”. Powiedzieli mu, że robią wszystko, co tylko możliwe, aby uwolnić Tabęckiego. Sytuacja była absurdalna. Dwóch ludzi skazanych przez AK na śmierć próbuje przekonać dowódcę Kedywu, że lada moment wyciągną z rąk Gestapo innego oficera AK. I to takiego, przy którym znaleziono broń i listę gestapowców do likwidacji, co normalnie nie dawałoby żadnych szans na ratunek.

Józef Rybicki: „Dziękuję krótko Szwedowi, a ten pyta, czy będę pamiętał o jego sprawie, czy może się już swobodnie poruszać, bez obawy likwidacji. Odpowiadam krótko, że nie mam jeszcze odpowiedzi mojej Komendy. Żegnam się z nimi”.

„Lasso” zwolniony przez Niemców.

Po trzech dniach porucznik Tabęcki wyszedł na wolność. Rzecz absolutnie nie do uwierzenia, gdyż Niemcy – kiedy go aresztowali – znaleźli u niego broń, rozkazy od dowództwa oraz listę pięciu gestapowców, których miał zlikwidować, zgodnie z poleceniem, które otrzymał od szefa warszawskiego Kedywu „Andrzeja”.  

Już następnego dnia J.Rybicki ps.„Andrzej” dostał wiadomość, że „Lasso” jest na wolności i chce się z nim spotkać. Rybicki przeczuwał, że to podstęp, ale nie miał wyjścia. Musiał to doprowadzić do końca. Rozumiejąc, że ta historia może się różnie zakończyć, nie chciał narażać swoich najbliższych współpracowników. Odciął się więc od nich, skupiając całą swoją uwagę na tej jednej sprawie.

Spotkanie „Andrzeja” z „Lasso”.

„Andrzej” zgodził się na spotkanie z „Lasso”, chociaż bardzo ryzykował.
Spotkali się 4 kwietnia 1944 roku na rogu Al. Jerozolimskich i ul. Kruczej. „Andrzej” był osłaniany przez patrol bojowy Kedywu z warszawskiej Woli.

Józef Rybicki ps.”Andrzej” napisze po latach: „Tabęcki ps.”Lasso”, razem ze M.Szwedem i „Ryżym”, podjechał samochodem – z numerami rejestracyjnymi policji niemieckiej Kripo. Na głowie miał bandaż. Rzekomo ślad po pobiciu w siedzibie Gestapo na al.Szucha. Zapytany, po co mu takie towarzystwo, odparł, że się boi, iż AK go zlikwiduje. A jak wyszedł? Wmówił Niemcom, że jest z NSZ. W trakcie rozmowy zaczął ciągnąć swojego szefa w stronę samochodu. Mówił, że pojadą za miasto, tam spokojnie wszystko omówią”.

„Odpowiedziałem, że niech mnie nie ciągnie, bo obawiając się zasadzki Gestapo przy widzeniu się z nim, przyszedłem z obstawą i powiedziałem mu o wydanym rozkazie strzelania do nas jako całości. Podziałało natychmiast; „Lasso” zły puścił mnie i chodząc, zaczęliśmy rozmawiać o Szwedzie, który przyłączył się teraz do nas, a przedtem stał na uboczu z „Ryżym”. Szwed „błaga” wprost, bym go przyjął do organizacji. Odpowiadam, że jeszcze nie mam odpowiedzi na raport „Lasso”, lecz spodziewam się, że będę miał ją w najbliższych dniach i wówczas powiadomię”.

W czasie tej rozmowy i próbie wciągnięcia go siłą do samochodu dowódca Kedytwu „Andrzej” zrozumiał, że konieczna jest szybka likwidacja por.”Lasso” oraz jego kompanów, „Ryżego” i M. Szweda, którzy już mają wyroki śmierci WSS. Pozornie przyjął ich ofertę jeszcze jednego spotkania, kiedy uzyska odpowiedź od swoich przełożonych. „Lasso” podał mu numer telefonu do swojej matki i rozeszli się.

Wyrok śmierci na por. „Lasso”.

Dowódca Kedywu J.Rybicki ps.”Andrzej” natychmiast spotkał się w trybie alarmowym z płk. Antonim Chruścielem ps.„Monter”, komendantem Okręgu Warszawskiego AK. Teraz nie mógł odpuścić, musiał uzyskać zgodę na likwidację. Tabęcki ps.”Lasso” z całą swoją wiedzą i podejrzanymi kontaktami stał się wielkim zagrożeniem dla Armii Krajowej.

Płk.Chruściel też to zrozumiał. Bez sądu – jako komendant okręgu miał taką możliwość – wydał na „Lasso” wyrok śmierci. Wtedy już nie miało żadnego znaczenia, że to jest syn jego przyjaciela. „Andrzej” opracował plan, według którego miano zwabić „Lasso”, „Ryżego” i Szweda do willi. Następnie obezwładnić, przesłuchać i zastrzelić.

Likwidacja porucznika „Lasso”.

Nadszedł dzień akcji, 15 kwietnia 1944 r. Piękne słoneczne popołudnie. Wszystko miało się zacząć o godz.17. J.Rybicki ps.”Andrzej” na miejsce przyjechał dwie godziny wcześniej. Chciał sprawdzić, czy wszystko jest gotowe. Okazało się, że pojawił się poważny problem. Jedna z grup biorących udział w akcji miała opanować dom należący do volksdeutschów. To w nim zamierzano wykonać wyrok.

Pech chciał, że odbywało się tam przyjęcie. Wybrali więc inny lokal – szkołę. „Andrzej”, wściekły, nakazał opuszczenie budynku. Nie chciał narażać Polaków na represje. Teraz już nie było szans na przesłuchanie „Lasso” przed wykonaniem wyroku. „Andrzej” zamiast tego wybrał rejon ulic Dziennikarskiej i Sułkowskiego. Mało uczęszczany, odsunięty od pl. Wilsona, gwarantujący odrobinę spokoju.

O godz. 17 dowódca warszawskiego Kedywu J.Rybicki ps.”Andrzej” spotkał się na przystanku z por.Tabęckim, por.„Ryżym” Marianem Szwedem i Leonem Millerem. Ostatniego miało nie być, ale skoro już się pojawił, to nie mógł wyjść z tego cało. Ruszyli wspólnie do lokalu konspiracyjnego. Zeszli z pl. Wilsona. „Andrzej” niósł pod pachą gazetę. Sygnał dla reszty, żeby do niego nie strzelali, bo szeregowi żołnierze AK nie wiedzieli, jak wygląda ich dowódca. Z naprzeciwka podeszło dwóch mężczyzn…

Ppor. Stanisław Sosabowski ps.”Stasinek” i jego patrol bojowy z Woli wykonali wyrok śmierci na agencie Gestapo por. Jerzym Tabęckim ps.”Lasso” i jego kompanach w dniu 15 kwietnia 1944 r.(Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)

Jeden z nich, ppor.Stanisław Sosabowski ps.”Stasinek”, napisał po latach:
Pierwsza para „Andrzej” razem z młodym blondynem, znałem go jako „Lasso”. Tuż za nimi trzech innych ludzi. Wysoki brunet bez kapelusza szedł tuż za „Lassem”. Z odległości jakichś 30 metrów „Lasso” i „Andrzej” poznali mnie, zaczęli machać do mnie przyjaźnie, witając się. Trójka idąca z tyłu nie wykazywała specjalnego zaniepokojenia. Było ciepło, byłem tylko w koszuli”.

Na dwa metry przed „Lassem” strzepnąłem trochę wiatrówką, odsłaniając lufę pistoletu, i strzeliłem wprost w okolice serca. Pierwszy padł Tabęcki, po nim „Ryży” i Miller. Tylko Szwed zerwał się do ucieczki. Ostrzeliwał się z dwóch rewolwerów. Dobiegł do rogu. „Andrzej” krzyczał, żeby go zabili. W końcu i jego dosięgnęły kule. Ciała szybko wrzucono na ciężarówkę, wywieziono do lasu i wrzucono do nieoznakowanego dołu”.

Zanim jednak pochowano zabitych, podczas obdukcji lekarskiej rana głowy Tabęckiego okazała się mistyfikacją. Znaleziono przy nim pozwolenie na broń i papiery reichsdeutscha.

Wyrok za współpracę z Gestapo.

Czyli jeszcze raz powtórzmy, w dniu 15 kwietnia 1944 roku o godz. 17.30 na warszawskim Żoliborzu, róg ul. Sułkowskiego i Dziennikarskiej, Kedyw przeprowadził akcję likwidacji czterech agentów Gestapo. W jej wyniku zespół likwidacyjny pod dowództwem ppor.”Stasinka” (Stanisław Sosabowski) w biały dzień zastrzelił czterech agentów Gestapo. Byli to:

Por. Tabęcki ps.”Lasso”– dowódca komórki likwidacyjnej Kedywu Okręgu Warszawskiego – za współpracę z Gestapo, kradzież 100 tysięcy złotych przeznaczonych na wykupienie aresztowanego dowódcę Kedywu, uchylanie się od wykonywania wyroków śmierci na agentach Gestapo, ostrzeganie i utrzymywanie kontaktów z ludźmi, na których podziemie wydało wyroki śmierci (por.”Ryży”, Marian Szwed i Leon Miller).

Raport pracownika Oddziału II (wywiad) Komendy Głównej AK o pseudonimie RN stwierdzał, że: „Lasso” ma dokumenty reichsdeutscha, pozwolenie na broń i wolny wstęp do gmachu Gestapo przy al. Szucha”. To był twardy dowód jego współpracy z Gestapo. „Lasso” naiwnie tłumaczył, że do gmachu Gestapo chodził w celach wywiadowczych.

Por. „Ryży”(Hamura ?) – dowódca oddziału dywersyjnego Warszawa-Śródmieście, który wyrokiem Wojskowego Sądu Specjalnego został skazany na śmierć za samowolne wykonywanie wyroków śmierci i bandyckie napady rabunkowe, w których używał swych podwładnych pod pozorem legalnego działania.

Plutonowy policji polskiej Marian Szwed, z I Komisariatu Policji Kryminalnej, skazany na śmierć wyrokiem Sądu Specjalnego Cywilnego Okręgu Warszawskiego jako bardzo niebezpieczny agent Gestapo. Był znanym i znienawidzonym łapownikiem w Warszawie. Niemiłosiernie szantażował Żydów i Polaków.

Sierżant polskiej policji Leon Miller z I Komisariatu Policji Kryminalnej, grożny agent Gestapo, szmalcownik oraz bliski i zaufany współpracownik M.Szweda.

Likwidacja wyżej wymienionych nastąpiła w czasie spotkania z dowódcą Kedywu Okręgu Warszawskiego kpt. Rybickim ps.”Andrzej”. Wykonawcami wyroku byli: patrol bojowy „Andrzeja” z Woli dowodzony przez ppor. Stanisława Sosabowskiego ps.”Stasinek” oraz siedmioosobowy patrol bojowy z oddziału „DB-17″-Żoliborz dowodzony przez por. Mieczysława Morawskiego ps.”Szalbierz”.

Ocalone dokumenty warszawskiego Kedywu.

Obaj kolejni komendanci warszawskiego Kedywu (Jerzy Lewiński i Józef R. Rybicki) dokumentowali działalność podległych im oddziałów. Zachowały się wszystkie okresowe sprawozdania Kedywu, raporty z wielu akcji oraz różne pisma. Dokumenty zostały ukryte w 1945 roku pod Warszawą, by nie wpadły w ręce funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

Szczęśliwie ocalały , po latach wydobyte z ukrycia i po zabiegach konserwatorskich zostały częściowo opublikowane. Dokumenty są przechowywane w Gabinecie Rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Opracowania i wydania tych dokumentów podjęła się pani Hanna Rybicka, córka dr. Józefa Romana Rybickiego ps.„Andrzej”, drugiego szefa warszawskiego Kedywu.

Literatura.

Henryk Witkowski – „Kedyw okręgu warszawskiego Armii Krajowej w latach 1943-1944”, Warszawa 1984;

Tomasz Strzembosz – „Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944”, Warszawa 1978; Józef Rybicki – „Notatki szefa warszawskiego Kedywu”, Warszawa 2003;

Jerzy Ślaski – „Polska Walcząca”, Warszawa 1990 oraz artykuły Sebastiana Pawliny w Internecie.

© (MARB)